muzyka

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział 7 "Kraken"

Rozdział 7

Pierwsze trzy tygodnie minęły dość szybko. Nauka zaczęła się już na dobre, w szczególności nauczyciele OPCM oraz mugoloznawstwa kładli na nas szczególny nacisk.
 Na treningach też nie było lekko, zbliżał się pierwszy mecz więc wszyscy ciężko pracowali, zamierzaliśmy wygrać ze Slytherinem. James pojawiał się na treningach, ale poza tym prawie w ogóle go nie widywałam, przez co mam jeszcze większe podejrzenia, że on i Teddy coś knują.
Dziś również miały zostać wywieszone listy uczniów, którzy będą uczestniczyć na zajęcia z aurorem, czyli moją tatą.
Z powodu ładnej pogody uczniowie masowo wybywali na Błonie Hogwartu. Ja, Ali, Hugo i bliźniaki postanowiliśmy wziąć kilka kanapek, budyń oraz coś do picia i rozłożyć się na kocu obok jeziorka. Mam na myśli to jezioro gdzie spoczywa wielka kałamarnica zwana Krakenem, więc nikt tam nie pływa. Alice czytała książkę  "Od jaja do piekła"  pod drzewem, Hugo wraz z Lysanderem dyskutowali na temat Ligi w Quidditcha oraz o tym czy drużyna Armaty z Chudley podniesie się po porażce, a ja na mówiłam Lorcana, żebyśmy porzucali dyskiem, który zabrał ze sobą do Hogwartu. Blondyn strasznie się ucieszył bo mało jaki czarodziej chce grać w mugolskie gry, które on choć się do tego nie przyznaje, bardzo lubi.
Właśnie miałam przyjąć czerwony dysk gdy w połowie lotu ktoś go złapał.
-Oddaj to, Scor - Odezwał się Lorcan.
- A bo co? - Malfoy patrzył z góry na mojego przyjaciela. Lorcan jak na swój wiek był dość wysoki, ale Scor i tak przewyższał go o głowę.
Scorpius wycelował w niego różdżką, a Lor ciężko przełknął ślinę. Tłumy gapiów zaczęły zbierać się wokół nich. Ze  Ślizgonem przyszli Astrid i Xavier, którzy z rozbawieniem przyglądali się sytuacji. Lysander, Alice i Hugo stali nie wiedząc co robić, chcieli pomóc, ale jak prawie każdy obawiali się Ślizgonów w akcji. Kiedy Scor zaczął wypowiadać zaklęcie nie wytrzymałam i przerwałam mu.
- Zostaw go, Malfoy! - Nie mogłam dłużej bezczynnie przyglądać się jak coś grozi mojemu przyjacielowi.
-O, mała Potter - rzekł ubawiony blondyn.
-Nie jestem mała! - zirytowałam się.
Co z tego, że jest jakieś trzydzieści... no może trzydzieści pięć centymetrów wyższy ode mnie? Nie ma prawa tak do mnie mówić.
-Owszem, jesteś. Do tego jesteś ruda co czyni cię uroczą. - Scor mrugnął do mnie i posłał,  jak dziewczyny mówią,  swój zniewalający uśmiech.
Po tym co usłyszałam nie wiedziałam czy się śmiać czy wymiotować w kolorach tęczy. Co gorsza nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, więc po prostu spróbowałam chwycić dysk, niestety nie udało się. Wywołało to śmiech Srocpiusa. Musiałam do niego podejść bliżej przez co teraz staliśmy prawie dotykając się, najdziwniejsze było to,  że poczułam dziwnie mrowienie... "Ach Lily, ogarnij się" pomyślałam i podskoczyłam znów żeby chwycić dysk co było daremnym wysiłkiem. Scor wciąż jedną ręką trzymał dysk w górze a drugą złapał mnie za nadgarstek tak że z daleka wyglądało to jakby chciał mnie przytulić, następnie pochylił się jakby chciał coś mi szepnąć do ucha
-Och, Scor skończ to przedstawienie. - W tej samej chwili Astrid przerwała, a kątem oka zauważyłam jak udaje, że ziewa.
-Ale my się świetnie bawimy, prawda mała? - Scor odsunął twarz od moich włosów i mrugnął do mnie, co chyba bardzo zdenerwowało Ślizgonkę.
-Drętwota! - Krzyknęła i wycelowała we mnie różdżką.
Lecz niestety Astrid jest słaba w rzucaniu trudnych zaklęć, których nawiasem mówiąc nie uczymy się, więc trafiła nie tylko we mnie ale i swojego chłopaka.
Poczułam silny ból, a następnie odrętwienie. Zaklęcie trafiło nas dość mocno przez co poszybowaliśmy do tyłu i wpadliśmy do jeziora.
 Udało mi się wstrzymać oddech, ale nie mogłam się wciąż ruszać, więc opadałam ku dnie. Zauważyłam Scorpiusa, miał zamknięte oczy, jego blond włosy unosiły się w wodzie kiedy opadał na dno.
Miałam wrażenie, że minęły wieki zanim odzyskałam czucie w kończynach. Zaczynało mi brakować powietrza, ale wiedziałam, że muszę postąpić słusznie, więc podpłynęłam do ciała Malfoya licząc na to, że jeszcze żyje. Złapałam go pod pachami i z sporym wysiłkiem wypłynęłam na powierzchnię. Scor złapał oddech i się ocucił, ale to wcale nie był koniec problemów.
  Kiedy zatroskane twarze uczniów wyciągały do nas ręce z brzegu udało  mi się nawet uśmiechnąć, mimo iż czułam na sobie przylepiające się do mnie ubranie oraz trzymałam tego idiotę. Zaczęliśmy wspólnie płynąć do brzegu gdy nagle coś śliskiego oplotło mnie w pasie i wciągnęło z powrotem pod wodę.
-Lily! Bąblogłowy! - Usłyszałam głos Scorpiusa wymawiającego moje imię i zaklęcie, chłopak z powrotem zanurkował.
Niestety macka trzymała mnie zbyt mocno i szybko ciągła  w dół przez co Scor nie miał szans mnie dosięgnąć. Ze strachem spojrzałam w stronę gdzie macka ciągnęła się dalej i to co zobaczyłam naprawdę sprawiło, że miałam ochotę krzyknąć, a najlepiej się rozpłakać. To był Kraken, straszliwy potwór przypominający wielką kałamarnice.
Wyciągnęłam rękę w kierunku Scora, który zbliżył się na wystarczającą odległość. Złapałam się mocno jego dłoni, a nasze palce splotły się. Chłopak wypowiedział jakieś zaklęcie i wycelował w potwora, który prawdopodobnie pod wpływem bólu rozluźnił swój uścisk. Dzięki temu mieliśmy szanse uciec, zaczęliśmy płynąc ku powierzchni, wciąż trzymając się za ręce. Ale Kraken znów pochwycił tym razem nas oboje. Spojrzałam prosto w oczy Scora, który wciąż dzielnie walczył, ale ja już straciłam przytomność.
*****************************
To chyba mój ulubiony rozdział z tych, które do tej pory napisałam. Ogólnie to chciałabym podziękować za pozytywne komentarze i za to, że jest tyle wejść na bloga, ludzie nawet nie wiecie jaka to dla mnie radość <3 Dlatego wciąż proszę abyście dawali znaki życia w komentarzach, abym ja wiedziała, że ktoś to czyta bo trzeba przyznać, że to właśnie jest moją motywacją do pisania dalszych losów tej dwójki ;)

4 komentarze: