Rozdział 8
Obudziłam się w skrzydle szpitalnym, cała poobijana. Czułam, że zostaną mi porządne siniaki, ale nie to było ważne. Ja żyłam, naprawdę żyłam! Niewiele pamiętałam ze spotkania z Krakenem, ale przecież straciłam przytomność, więc jak to możliwe, że żyje?
Oparłam się na łokciach, nie bardzo wiedziałam co robić, nikogo nie było w pobliżu. Postanowiłam wstać, ale kiedy postawiłam lewą nogę omal nie upadłam. Miałam skręconą kostkę, a nawet tego nie zauważyłam. Nagle pojawiła się pani Pomfrey.
-Lily Luno Potter! Co ty kombinujesz? Wracaj do łóżka! - krzyknęła pielęgniarka. Na ogół jest miła, ale charakteryzuje się tym, że jest surowa.
-Co się stało, pani Pomfery? - spytałam już wygodnie leżąc na łóżku.
-Nie pamiętasz? Ty i Scorpius bezmyślnie wpakowaliście się w macki Krakena. - odparła. - Dobrze, że Scor was uratował używając zaklęcia"Acsendio".
Pani Pomfery chyba miała już wyjść, gdy nagle zawróciła.
-Twój tata i przyjaciele chcą cię zobaczyć, napędziłaś im wiele zmartwień. Leżysz już jakieś trzy dni. A i na półce masz jakiś prezent, nie mam pojęcia od kogo.
Staruszka zniknęła za drzwiami. Podniosłam pudełko opakowane w zielony papier ze znaczkiem Slytherinu, pewnie Albus zostawił mi coś. Delikatnie otworzyłam paczuszkę. Było w niej opakowanie fasolek wszystkich smaków. O tak, Albus wie co lubię!
Reszta dnia minęła spokojnie. Tata przyniósł mi kwiaty, przyjaciele i bracia słodycze. Kiedy Al wręczył mi czekoladowe żaby poczułam się zdezorientowana.
- A to co? Przecież dałeś mi już fasolki? - spytałam zdumiona.
-Ale ja nie dawałem ci żadnych fasolek.
*********
Czekam na komentarze <3
Czekam na ciąg dalszy! :3
OdpowiedzUsuńjuż wstawione ;3
Usuń