muzyka

niedziela, 20 listopada 2016

Last christmas.... a nawet 3


W 2013 roku założyłam tego o to bloga, w 2015 zaś go zabiłam. Teraz niczym Jezus po trzech dniach (oby to były trzy dni), tak po 3 latach powracam do was z krótką zapowiedzią. Święta zbliżają się nie coraz to większymi krokami, a wraz z nimi? Kto wie! Zapraszam 23.12/24.12 na premierę z udziałem Potterów! Ostrzegam, na pewno nie będzie to ta sama, znana wam odpowiedź. Ale kto wie może właśnie szykuje się nowy blog? Nie ukrywając dorosłam trochę, w zasadzie to nawet nie piszę tak dużo jak kiedyś, ale ostatnio poczułam potrzebę wrócenia do historii Lily, która zawsze pozostała bliska mojemu sercu. Mam nadzieję, że ktoś jeszcze tutaj został  i kto wie może ta opowieść również wam się spodoba?
Widzimy się już wkrótce!
xoxo. Lily Keira <3





 Czy to głupie wierzyć, że coś co umarło ma szansę się odrodzić? 

czwartek, 21 stycznia 2016

Dzień dobry?

Ostatnio zebrało mi się na wspomnienia. Zaczęłam myśleć o tym co było i o tym co jest teraz. Zrozumiałam, że dążąc do zmian w moim życiu, zgubiłam pasję - pisanie. Zaczęłam myśleć o tym, aby napisać historię pokolenia Lily od początku. I pewnie to zrobię, aczkolwiek zastanawia mnie to czy ktoś jeszcze w ogóle byłby tym zainteresowany. To co, jest tu kto? ;c 



środa, 19 sierpnia 2015

Oficjalne zamknięcie bloga

Z przykrością stwierdzam, że nadszedł czas, aby zamknąć bloga. Ostatnią noc poświęciłam, aby przeczytać wszystkie rozdziały i doszłam do wniosku, że jest zwyczajnie do dupy. Możliwe, że w przyszłości napisze lepszą wersję Lily, bo chcąc nie chcąc kocham paring Lily&Scorpius, ale kontynuowanie tej historii jest bezsensu. Zrobiłam to bez większego planu czy nawet zarysu fabuły, co było okropnym błędem. Z resztą ostatnio jakoś w ogóle nie idzie mi pisanie.
Także żegnam się z wami i dziękuje wszystkim osobą, które kiedykolwiek przeczytały choćby jeden rozdział, a jeszcze bardziej tym, którzy wytrwali do tego końca <3



piątek, 29 maja 2015

Rozdział 28 [Scorpius]

 Siedziałem na schodach prowadzących na błonie Hogwartu. Słońce świeciło jasno lekko rażąc mnie w oczy. Jak na początek zimy była to bardzo dziwna pogoda, rok temu o tej porze padał już śnieg. Z daleka zauważyłem Lily, szła razem z tym całym Andrew. Odkąd kilka dni temu wróciła z Londynu widuję ją wyłącznie z nim. Nie mam pojęcia czemu, ale cholernie mnie to drażni. Podniosłem się ze schodów przy okazji poprawiając mundurek.  Ruszyłem w stronę pary uczniów starając się zachować obojętny wyraz twarzy, zamierzałem minąć ich bez zbędnego witania się.
- Cześć - usłyszałem głos Lily.
Obróciłem się w jej stronę i również się przywitałem. Kilka tygodni temu Lily dała mi jasno do zrozumienia, że nie chce utrzymywać ze mną kontaktu i nie licząc prób, oboje się tego trzymaliśmy.
- Wszystko w porządku? - spytała melodyjnym głosem.
- W jak najlepszym - odparłem chłodno wkładając ręce do kieszeni.
- Dogodnie cię - Lily zwróciła się do Andrew, a ten odszedł piorunując mnie wzrokiem.
- Coś się stało? - tym razem to ja zadałem pytanie.
-  Musimy pogadać. Chodzi o to, że chcę poprosić Mcgonagal o zmianę partnera w tańcu.
- Przecież tłumaczyła, że to niemożliwe.
- Mam to gdzieś, Scor! Nie zamierzam spędzić pierwszego balu w życiu z chłopakiem, który nie jest w stanie się na mnie spojrzeć.
- Sama powiedziałaś, że będzie lepiej się unikać.
- Bo jest lepiej - odparła wahając się.
- Wcale, że nie. Rób co chcesz nie będę cię do niczego zmuszał.
Nie czekając na odpowiedź ruszyłem przed siebie. Zacisnąłem dłonie w pięści. Lily doprowadzała mnie do szaleństwa, nie ważne czy odzywała się do mnie, czy też miała mnie gdzieś. Miałem w głowie poważny mętlik, który przez nią poplątał się jeszcze bardziej. Usłyszałem kroki, Lily biegła za mną, ale nie zamierzałem się odwracać. Poczułem jej ciepłą dłoń na nadgarstku, powinienem się wyrwać, ale tego nie zrobiłem.
- Scor... - Zaczęła nie pewnie Lily.
- Co? - warknąłem trochę zbyt ostro.
- Ja... naprawdę nie wiem co mam robić.
- A myślisz, że mnie jest łatwo? - nie wytrzymałem, odwróciłem się i spojrzałem się bezpośrednio w jej orzechowe oczy. - Poprosiłaś, żebyśmy się nie kontaktowali. Okej, rozumiem nie chcesz mnie znać, ale czy możesz jeszcze bardziej tego nie utrudniać?
- Wcale niczego nie utrudniam - Lily wyparła się i skrzyżowała ręce na piersi.
Wziąłem głęboki wdech, nie potrafiłem być na nią zły. Nie byłem w stanie atakować jej słownie, choć to najczęściej robię, gdy ktoś ma inne zdanie, niż ja.
- Chcesz mi coś powiedzieć, Scorpiusie? - spytała z nadzieją w oczach.
- Nie. Nie mamy o czym rozmawiać.
Znowu zerwałem kontakt wzrokowy i odszedłem. Tym razem nie pobiegła z mną.
****************************
Jejku, nie mogę uwierzyć jak bardzo wyszłam z wprawy jeśli chodzi o pisanie. To przerażające. Mimo to mam nadzieję, że nie jest jakoś tragicznie i że wam się spodobało :)

niedziela, 3 maja 2015

Rozdział 27

Ostatnio doszłam do wniosków, że blogi mojego autorstwa potrzebują zmian. Zaczęłam od zmiany szablony, ten który widzicie wykonałam samodzielnie, a skończyłam na analizie co było  nie tak. Znalazłam masę błędów, których bym teraz nie popełniła, jednak nie chce ich zmieniać, żeby potem nie było błędów w fabule. Tak czy inaczej od następnego rozdziału akacja ruszy, mam już plan i mam nadzieję, że wam się spodoba. Koniec rozwlekania historii, przygotujcie się na nowe, długie i ciekawe rozdziały, a tymczasem zapraszam do przeczytania małego wyprostowania w związku z poprzednimi rozdziałami ;3










****Lily****
Rozejrzałam się po sklepie w poszukiwaniu bliźniaczek, które od bitych dwóch godzin szukały idealnych materiałów. W ich koszyku znalazły się wszystkie niezbędne materiały, jednak wciąż twierdziły, że im czegoś brakuje. Tata i Alice wyraźnie znudzeni zakupami postanowili pójść na lody, a ja zostałam, aby pilnować dziewczyn. One jako jedyne nie znały Londynu i gdyby wyszły ze sklepu, zgubiłyby się.
  Dziewczyny stały przy półce pełnej prześwitujących tkanin i rozmawiały z jakimś mężczyzną. Pomyślałam, że to sprzedawca, który pomagał im przy wyborze innym materiałów, ale ten nie miał nigdzie przypinki z logiem sklepu. Zaniepokojona zbliżyłam się do współlokatorek mając w pogotowiu różdżkę. Ojciec powtarzał, że ostrożności nigdy za wiele.
  Mężczyzna był  mniej więcej w wieku mojego ojca,  był wysoki i szeroki w barach, miał ciemne blond włosy i duże uszy. Delikwent przyglądał się dziewczynom z widocznym szokiem, mogłoby wydawać się, że chce coś powiedzieć, ale nie potrafił.
- Wszystko w porządku? - Spytałam bliźniaczek.
Początkowo zamierzałam zignorować mężczyznę, jednak nie wytrzymałam i spiorunowałam go wzrokiem.
- Nie jestem pewna. - Odpowiedziała Lucy.
- On patrzy się na nas tak od jakiś dobrych pięciu minut. - Dodała Ashly. - Za każdym razem jak się pytamy czego chce to nie odpowiada.
- Wiecie, że ja to słyszę? - Odezwał się w końcu mężczyzna.
- O proszę, w końcu przemówił. Czego chcesz?
- Wy jesteście Lucy i Ashly?
Dziewczyny niepewnie pokiwały głowami, jednocześnie spoglądając ukradkiem na siebie. Mężczyzna ciężko przełknął ślinę.
- Jestem Oliver Wood i jestem waszym ojcem.

sobota, 4 kwietnia 2015

Cześć i do zobaczenia ;3

Z przykrością piszę tego posta, ale odwlekałam to tak długo, że to już przegięcie. Słowa "Dasz radę, dziś w końcu napiszesz ten głupi rozdział!" przestały mnie motywować, a zaczęły jedynie przyprawiać o smutek i użalanie się nad sobą. To nie tak, że zawieszam bloga, ale najbliższego postu nie spodziewajcie się szybciej, niż w maju. Wiem, że pod poprzednią notką obiecałam, że będzie on za tydzień - czyli powinien być już dawno temu wstawiony. Niestety plany się zmieniły. Cały kwiecień zamierzam spędzić na przygotowywaniu się do testów gimnazjalnych, które chcąc nie chcąc muszę napisać dobrze. Mam zbyt wysokie ambicje, żeby zadowolić się pierwszym lepszym ogólniakiem. Reasumując, musicie jeszcze trochę poczekać na nowego posta. W zadośćuczynieniu postaram się, żeby to był najdłuższy rozdział na tym blogu + wyjaśni się kwestia ojca Ashly i Lucy. Zainteresowało? :)

Widzimy się w maju! <3